Choć informatyka jest dziś integralną częścią każdej firmy, to wzbudza dużo kontrowersji. Wielu menedżerów widzi w niej raczej worek bez dna niż narzędzie do zarabiania pieniędzy. Czy brak efektów wynika z nieumiejętnego wykorzystania możliwości IT? Czy informatyka stała się już na tyle powszechna, że nie tworzy trwałej przewagi konkurencyjnej?
Nie ma dziś dziedziny, która rodziłaby w zarządach firm tak ogromne oczekiwania i wywoływała równie duże rozczarowania jak IT. Menedżerowie ds. informatyki oraz dostawcy sprzętu i oprogramowania podsycają oczekiwania zarządów, wskazując im na coraz to większe możliwości informatyki i pokazując przykłady firm, które dzięki informatyce znacznie podniosły efektywność operacyjną, jakość obsługi klienta i swoje wyniki. Menedżerowie odpowiedzialni za inne działy firmy i członkowie zarządów firm często twierdzą natomiast, że informatyka to konieczność, ale i worek bez dna, w który można wrzucić dowolną sumę pieniędzy, a biznesowe efekty wydatków i tak pozostaną mizerne.
Artykuł „IT się nie liczy”, który ukazał się w 9. numerze naszego magazynu (z listopada 2003 r.), stanowi próbę przecięcia tych animozji i dojścia do faktycznej przyczyny miernych efektów IT w większości przedsiębiorstw. Według jego autora, Nicholasa G. Carra, IT przestało już być zasobem, który miałby znaczenie strategiczne dla rozwoju przedsiębiorstwa – takim zasobem może być bowiem tylko zasób ograniczony. Aby wysunąć się przed konkurencję, trzeba mieć lub robić coś, czego ona jeszcze nie ma lub nie robi. IT jest już tymczasem zasobem powszechnie dostępnym, jako że wszystkie firmy mają dostęp do tej samej technologii. Zdaniem Carra, firmy powinny więc: (1) ograniczyć wydatki na IT poprzez unikanie zbędnych inwestycji i marnotrawstwa środków, (2) inwestować w technologię informatyczną tylko wtedy, gdy inne firmy już ją sprawdziły z sukcesem, a ceny spadły do rozsądnego poziomu, (3) skupić się na ograniczaniu ryzyka związanego ze stosowaniem systemów informatycznych.