Czym jest warwashing? Jak rozpoznać, które firmy chcą rzeczywiście pomóc Ukrainie, a które chcą tylko wykorzystać tragedię wojny do własnej promocji? Próby odpowiedzi na te pytania podjął się Sergiej Podus, ekspert Forum Odpowiedzialnego Biznesu. Rozmawia Maria Korcz.
Określenie warwashing powstało jako kalka nazwy greenwashing przypisywanej działaniom, które jedynie pozornie służą trosce o środowisko naturalne, a w gruncie rzeczy są po prostu środkami marketingowymi. Warwashing trudniej jednak zdefiniować i uchwycić, dotyczy bowiem sytuacji nie tylko bardzo trudnej, ale też zupełnie nowej. Nie ulega jednak wątpliwości, że analogia istnieje – również w tym przypadku można znaleźć takie podmioty biznesowe, które podchodzą do kwestii pomocy ofiarom tragedii wojennych jedynie z perspektywy własnych korzyści: promocji i marketingu.
Bardzo ważny jest również kontekst, w jakim pojawia się pojęcie warwashingu. Choć biznes i ekonomia zawsze miały w obliczu wojny duże znaczenie, konflikt w Ukrainie jest pierwszym w naszym regionie, w który firmy angażują się na taką skalę. Bezprecedensowe jest też zaangażowanie globalnych przedsiębiorstw, które wycofują się z Rosji, rezygnując ze sprzedaży na rynku o niebagatelnym dla ich działalności znaczeniu. Jednak, jak zawsze w obliczu zjawisk masowych, pojawia się pewien odstający od reszty odsetek nieuczciwości.
Czym jest warwashing i jak go rozpoznać?
Próby odpowiedzi na to pytanie podjął się Sergiej Podus, ekspert Forum Odpowiedzialnego Biznesu, który wyjaśnia, że warwashing to przede wszystkim asymetria między tym, ile mówimy o pomaganiu, a tym, ile faktycznym w tym celu robimy. W podcaście O Biznesie mówi też:
Jakie firmy podjęły się działań wartych naśladowania?
Jak powinien zachować się w obliczu wojny odpowiedzialny biznes?
Jakie formy pomocy pozafinansowej mogą zaoferować przedsiębiorstwa?
Posłuchaj rozmowy TUTAJ.