Robert Zieliński, szef firmy Farbox, produkującej materiały budowlane, staje przed dylematem: czy rozszerzać produkcję i handel na Ukrainie, gdzie zetknął się z próbą wymuszenia łapówki przez miejscowych urzędników, czy może dać sobie spokój i wrócić do kraju?
Eldorado w zasięgu ręki czy Dziki Wschód? Takie pytanie zadają sobie polscy przedsiębiorcy, którzy podjęli decyzję o ekspansji na rynki wschodnie – do krajów byłego ZSRR, a zwłaszcza na Ukrainę i do Rosji. Pytanie to jest szczególnie uzasadnione w przypadku inwestycji bezpośrednich, które w dużo większym stopniu niż prosty eksport wymagają uwzględnienia lokalnych warunków prawnych i podatkowych oraz nieformalnych sposobów prowadzenia biznesu. Ten właśnie koloryt lokalny zwiększa ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej.
Niestabilne przepisy prawne, biurokracja i bałagan w urzędach administracji publicznej, duża samowola oraz korupcja przedstawicieli wszystkich szczebli władzy zniechęcają do inwestycji wiele firm. Ale pojawiają się kolejne, które w tych niesprzyjających warunkach próbują znaleźć dla siebie miejsce. Przypadek fikcyjnej firmy Farbox pokazuje prawdziwe dylematy stojące przed inwestorami.