Spytaj o najlepszą dla Ciebie ścieżkę rozwoju kariery: 22 250 11 44 | infolinia@ican.pl

Premium

Materiał dostępny tylko dla Subskrybentów

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

X
Następny artykuł dla ciebie
Wyświetl >>

Inwestowanie opiera się na naśladownictwie

· · 2 min

Im większe jest rynkowe doświadczenie inwestorów giełdowych, tym ich decyzje stają się prostsze i bazują na mniejszej liczbie zmiennych. Zmniejsza się też krąg osób i liczba opinii, którymi się sugerują.

Jedna z najczęściej przytaczanych przez inwestorów giełdowych maksym głosi, że „tłum ma wiele głów, ale nie ma rozumu”. Ma przestrzegać graczy przed naśladowaniem innych i kierowaniem się przy podejmowaniu decyzji obiegowymi opiniami. Drugie, równie popularne powiedzenie brzmi „trend jest twoim przyjacielem”. Te dwie sentencje są pewnym stopniu sprzeczne. Z jednej strony nakłaniają do samodzielnej analizy i ignorowania poczynań większości, z drugiej jednak wskazują, jak ważne jest wyczucie nastrojów rynkowych i podążanie za nimi.

Patrząc z perspektywy dwudziestoletniej obecności na rynku giełdowym, jestem przekonany, że sugestie i opinie innych mają duży wpływ na proces podejmowania decyzji inwestycyjnych. Przy czym, nie odnoszę tego typu zachowania tylko do grupy inwestorów indywidualnych, z definicji najbardziej podatnych i otwartych na sugestie instytucji finansowych. Również duża część biznesu doradczego realizowanego za pośrednictwem funduszy opiera się właśnie na przekazywaniu rekomendacji inwestycyjnych.

Nie inaczej przedstawia się sytuacja w przypadku zarządzających portfelami klientów, tzw. inwestorów profesjonalnych. Jedyną różnicą jest odmienna grupa, w ramach której weryfikują przewidywania co do przyszłej koniunktury.

Obserwowanie dużych graczy

Specyficznym przypadkiem w świecie drobnych graczy jest naśladowanie ruchów na portfelach tzw. giełdowych rekinów, jakimi są najzamożniejsi inwestorzy indywidualni. Strategie inwestycyjne „na pana Iksa” są od lat bardzo popularne, wynosząc na szczyt nazwisko raz jednego, raz drugiego, raz trzeciego. Bezkrytyczne zawierzenie tylko jednemu „źródłu informacji” jest powodowane dwoma przesłankami. Po pierwsze przeświadczeniem drobnych graczy o niezwykłej skuteczności i trafności decyzji podejmowanych przez największych inwestorów, po drugiej wiarą, że dysponują oni sztabem analityków, którzy potrafią zdobyć cenne, trudno dostępne informacje. Takie zachowanie drobnych inwestorów, często wykorzystują duzi gracze. Stało się ono elementem ich strategii i w środowisku giełdowym nazywa się „łowieniem leszczy”.

Mimo że zdolność samodzielnego myślenia i wiara w trafność własnych analiz są konieczne, aby nie dać się „złowić” rekinom, to jednak nie zapewniają one automatycznego sukcesu na giełdzie. Choćby dlatego, że rynki nie są efektywne, a do tego przez bardzo długi czas kursy akcji kształtują się na poziomach znacznie odbiegających od wartości godziwej. Te czynniki wręcz wymuszają uwzględnianie aspektów behawioralnych i weryfikację własnych projekcji w kontekście oczekiwań ogółu lub wybranej grupy inwestorów.

Kluczowym aspektem wydaje się zatem określenie jakości i liczebności grupy, względem której będziemy weryfikować przyszłe decyzje inwestycyjne. Określenie kogo będziemy „naśladować” nie nastręcza inwestorom większych problemów. Z reguły będą to osoby o zbliżonej skłonności do ryzyka, podobnym horyzoncie inwestycyjnym, realizowanej strategii itp.

Natomiast określenie liczby osób lub podmiotów może być kłopotem. Zawierzenie opiniom jednej czy dwóch osób nie daje należytej perspektywy i nie zapewnia wystarczającej listy argumentów, pozwalających weryfikować przewidywania. Z kolei zbyt duża liczba osób czy instytucji, których opinie chcemy brać pod uwagę, wiąże się z ryzykiem otrzymywania sprzecznych wniosków i prowadzi do sytuacji, gdzie zdanie wybranej grupy nie będzie się wiele różniło od oczekiwań i sentymentu całego rynku.

Tendencje do upraszczania

Fakt uwzględniania w procesie inwestycyjnym opinii innych, czy nawet próby naśladowania decyzji dużych graczy, jest bezsprzeczny. Świadczą o tym coroczne wyniki badań i preferencje członków Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Blisko połowa respondentów Ogólnopolskiego Badania Inwestorów*, niezmiennie od lat deklaruje, że możliwość wymiany doświadczeń i poglądów jest kluczową przesłanką ich przynależności do Stowarzyszenia.

Podobnie inwestorzy argumentują udział w dużych konwencjach, podczas których niezależnie od uczestnictwa w zajęciach edukacyjnych, prelekcjach czy wykładach, istotną wartością dodaną jest właśnie możliwość skonfrontowania prognoz i oczekiwań względem przyszłej koniunktury giełdowej z innym inwestorami.

Trudno przy tym jednoznacznie określić, jak duży wpływ na osiągane stopy zwrotu ma to, kim są inwestorzy oraz ile osób liczy grupa, w stosunku do której odnoszą oni własne teorie i przewidywania. Prawidłowość, którą zauważyłem na przestrzeni lat wygląda tak: razem z doświadczeniem rynkowym, strategie inwestorów stają się prostsze i opierają się na coraz mniejszej liczbie zmiennych. Z czasem zmniejsza się także liczba osób i opinii, którymi sugerują się doświadczeni gracze.

*Ogólnopolskie Badanie Inwestorów (OBI) jest badaniem realizowanym przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych od 10 lat, przy współpracy z kilkunastoma biurami maklerskimi. W badaniu każdorazowo bierze udział ponad 6000 respondentów co gwarantuje jego pełną reprezentatywność.