Producenci towarów standardowych (commodities) mają dziś nietypowy kłopot. W wyniku dynamicznego wzrostu gospodarczego otrzymują więcej zamówień, niż mogą zrealizować. Robią więc wszystko, co w ich mocy, by – korzystając z okazji – szybko zwiększyć zysk.
Sęk w tym, że – w przeciwieństwie do firm z innych branż – huty, zakłady chemiczne, producenci materiałów budowlanych, wytwórnie papieru, firmy transportowe i inni producenci nisko przetworzonych towarów standardowych nie mają dużego pola manewru ani w obszarze redukcji kosztów, ani w obszarze wzrostu przychodów. Koszty są już na ogół pod ścisłą kontrolą, bo firmy te dopiero co wyszły z czasów dekoniunktury, gdy redukcja kosztów była ich mantrą i zwykłą koniecznością. Z kolei przychody mają duży potencjał, ale tylko z pozoru. Aby wytwarzać więcej jednostek standardowego towaru, producent musiałby dokupić moce produkcyjne – a to wymaga często dużych nakładów i jest czasochłonne. Podniesienie cen też nie wchodzi w rachubę ze względu na wysoką elastyczność cenową odbiorców i przejrzystość cen na rynku.
Producenci towarów standardowych mogą sięgnąć po jeszcze jedną skuteczną broń w walce o szybki wzrost zysku w warunkach koniunktury. To dynamiczna optymalizacja cen i portfela produktów. Nowe, pięcioetapowe podejście do zwiększania efektywności, stworzone przez autorów i wprowadzone w hucie Aluminium Konin – Impexmetal, jest w stanie szybko przynieść istotny wzrost zysku. Nowe w tej metodzie jest jej zastosowanie w branży przemysłowej. Nowe też jest powiązanie ze sobą i dopasowanie różnych technik zarządzania. Natomiast same techniki (np. yield management) są znane. Powszechnie stosowane są w branżach usługowych, a szczególnie w branży logistycznej i transportowej, które też oferują standardowe produkty i borykają się z ograniczonymi mocami, a przy tym ich relacja z klientem ma charakter czysto transakcyjny.