Choć jej początki sięgają roku 1908, dopiero dziś koncepcja minimalistycznej oferty, opartej o prostotę i niskie ceny, podbija rynki na całym świecie. Dopiero od niedawna mamy bowiem do czynienia ze splotem czterech czynników: rozdwojeniem popytu na segmenty luksusowy i budżetowy, rozwojem zaawansowanych technologii internetowych, deregulacją historycznie chronionych branż oraz efektem naśladownictwa. Czynniki te razem tworzą podatny grunt dla rewolucji w strukturze wielu nieefektywnych branż, szczególnie w krajach rozwijających się. Tworzą też dla minimalistycznych graczy okazję do osiągania ponadprzeciętnych zysków.
Ofiarą rewolucji padły już branże lotnicza i komórkowa. W Polsce, w ciągu ponad 2 lat tani przewoźnicy osiągnęli aż 25‑procentowy udział w rynku pod względem liczby pasażerów. Podatnych branż jest jednak więcej, choćby serwis samochodów czy ubezpieczenia samochodowe OC. Zdaniem autorów artykułu, z firmy McKinsey, rewolucja w tych branżach jest kwestią czasu.
Sam fakt działania w podatnych na minimalizm branżach nie skazuje jednak nikogo na przegraną. Liderzy takich branż, którzy są szczególnie narażeni na negatywne skutki nowego trendu, mają do dyspozycji co najmniej kilka opcji obrony. Jedną z nich jest rozbudowa dotychczasowej oferty o warstwę emocjonalną poprzez modyfikację pozycjonowania marek i wprowadzenie agresywnych programów lojalnościowych. Inną strategią obronną jest wyprzedzenie ataku konkurentów i wprowadzenie własnej oferty minimalistycznej, która ma zaistnieć równolegle z ofertą tradycyjną. Firma broniąca się może zredukować koszty i usprawnić działalność operacyjną po to, by utrudnić start graczom z ofertą minimalistyczną. Lider rynku może także starać się przesunąć swój segment docelowy i ofertę produktową w kierunku wyższej półki, gdzie też następuje wzrost globalnego popytu. Skuteczność tych opcji zależy jednak od tego, jak szybko zarządy broniących się firm zaczną je wdrażać.