Ostatni wpis Magdy, w którym od koncepcyjnych metafor przeszliśmy do konkretnej codzienności, zachęcił mnie do poruszenia tematu narzędziowego – tzw. decków, slajdów, ppt, czyli Power Pointa.
No power or no point
Z konferencji zarządzania w Grenoble najbardziej zapamiętałam wystąpienie doktora Amita Kapoora. Wyróżniał ją… brak slajdów w PowerPoincie.
Nie dość, że nie było czego śledzić w tle, to jeszcze prowadzący rozpoczął zdaniem: People who use a lot of slides don’t have either „power” or „point”.
Na ławce prelegentów zapanowało poruszenie. Każdy liczył w głowie swoje slajdy. I nawet jeśli przyjmiemy, że sytuacja jest podkoloryzowana napięciem w związku z wystąpieniem po Kapoorze, to jednak pojawia się powód do ogólnej dyskusji. W końcu czy uświadamiamy sobie slajdowy konsumpcjonizm, którego koniunkturę napędzamy na co dzień?
Slajdowe trendy
Na potrzebę zrozumienia prezentacyjnej masowości zasygnalizujmy kilka trendów:
Różnorodność w formatach. Co projekt, to inna prezentacja – trudno łączyć i przeklejać, no, ale jak to rewelacyjnie wygląda! Flashowe, Prezi, przerzucanie pilotem, odpalane ze SlideShare’a, przemycone taktyki używania skrótów klawiaturowych (np. klawisze B czy W), slajdy standardowe i prostokątnie wydłużone. Ważne, żeby się wyróżnić i zachowując ramy firmowego szablonu, pokazać coś ekstra. A przecież szablony prezentacyjne (masterslides) zostały zaprojektowane dla ujednolicenia i uproszczenia przekazu…
**Slajdowe przeliczniki.**8 linijek na slajd, 1 slajd to dwie minuty opowiadania... Prezentacja ma wspierać opowiadanie historii czy tworzyć jej ramy, a nie ją budować. Warto skoncentrować się na kluczowych przesłaniach, zamiast odmierzać czas do następnego slajdu.
Coraz częściej widzę sytuację przeklikiwania slajdów, czyli szybkiego przerzucania slajdów pod presją kończącego się czasu. Sama tak robię, chociaż zawsze powtarzam sobie, że lepiej zrobić mniej slajdów, skończyć wcześniej i porozmawiać. Z drugiej strony, lepiej zrobić kilka slajdów na zapas – przecież to świadczy o doskonałym przygotowaniu i przewidywaniu sytuacji, kiedy na spontanicznie zadane pytanie odpowiadamy wyświetleniem slajdu. I tu dochodzimy do sedna: brak slajdów jest postrzegany jako… nieprzygotowanie.
Prezentacje overnight. To moja ulubiona kosmopolityczna moda, a może nawet korporacyjny manieryzm – wysyłanie prezentacji wieczorem do Indii. Po spotkaniu wysyłamy zarys prezentacji, idziemy spać, a już do porannej kawy przeglądamy nasze dzieło w nowym, wizualnym wymiarze. Wersja ekstremalna, uwieczniona w społeczności, która w nazwie ma tolkienowską krainę oraz warszawską ulicę, to kończenie slajdów w tramwaju czy pociągu w trakcie podróży do biura… i na oczach współpasażerów. Bo przecież prezentacja musi być.
Bold and beautiful. Ma być modnie i lśnić sukcesem. Wszystko równo, grafiki dedykowane… nawet dane w slajdach z danymi muszą być ładne. Może trzeba będzie wyświetlić…
Jak kwiat paproci – zakwita raz. Przygotowujemy prezentację na jedno spotkanie. Siedzimy, dbamy o każdy detal, prezentujemy i już. Przeklejone slajdy posłużą nam do kolejnych prezentacji i reaktywują się w formie przeklejonych fragmentów – tylko najczęściej w innym szablonie, co znowu przeniesie naszą uwagę z dostosowania treści na dostosowanie do szablonu.
I owe this slide. Mieć slajd oznacza być na bieżąco ze spotkaniem – posiadanie prezentacji ze spotkania czy szkolenia wyraża się np. pytaniem wprost, czy slajdy będą udostępnione, robieniem zdjęć ekranu w trakcie prezentacji, czy po prostu notowaniem. Rozwiązanie: wcześniej wysłane slajdy, np. w formie przygotowania(pre‑reading), gwarantują obecność i uważność na spotkaniu. Skoro komu%