W dobie niskich stóp procentowych i turbulentnych rynków giełdowych sektor private equity stał się dla zamożnych Polaków interesującą alternatywą inwestycyjną. Lokowanie pieniędzy w tym obszarze wymaga jednak zarówno wiedzy rynkowej, jak i sporej cierpliwości oraz akceptacji ryzyka. O specyfice inwestycji private equity i venture capital rozmawiają eksperci zaproszeni przez redakcję „Harvard Business Review Polska”.
W debacie uczestniczą:
Roksana Ciurysek‑Gedir, wiceprezes Pekao;
Tomasz Czechowicz, założyciel i prezes Grupy MCI;
Marcin Petrykowski, dyrektor zarządzający S&P Global Ratings;
Paweł Kubisiak, zastępca redaktora naczelnego „Harvard Business Review Polska”.
Paweł Kubisiak: Tradycyjne formy oszczędzania, takie jak inwestycje w akcje, obligacje czy lokaty bankowe, nie zapewniają dziś satysfakcjonujących stóp zwrotu. Dlatego zamożni Polacy szukają nowych możliwości inwestowania. Czy takim obszarem może być rynek private equity/venture capital?
Roksana Ciurysek‑Gedir: Z perspektywy zamożnego klienta prywatnego rynek PE jest interesującym obszarem inwestowania. Musimy jednak pamiętać, że nie jest on dla wszystkich. Do zarządzania kapitałem prywatni inwestorzy powinni podchodzić portfelowo i zgodnie z ogólnoświatowymi standardami, według których na inwestycje alternatywne nie należy przeznaczać więcej niż 10% posiadanego kapitału. Dlatego oferta PE kierowana jest do naprawdę zamożnych klientów, posiadających aktywa powyżej 2 mln zł.
Tomasz Czechowicz: Rynek PE należy traktować jako formę inwestowania długoterminowego, mającego na celu generowanie ponadprzeciętnych stóp zwrotu przy określonym akceptowalnym poziomie ryzyka. Inwestycje na tym rynku można podzielić na trzy obszary. Pierwszy jest private debt, czyli najbezpieczniejszy rynek długu, różniący się od rynku bankowego dłuższym horyzontem i zupełnie innym zakresem regulacyjnym. Następnie mamy klasę inwestycji typu buy out obejmujących inwestowanie w dojrzałe firmy, w tym nawet takie wycofywane z giełdy. I wreszcie mamy obszar venture capital, najbardziej ryzykowny, ale dający szansę na osiągnięcie najwyższych stóp zwrotu. Te trzy obszary różnią się zarówno poziomem ryzyka, jak i poziomem płynności. Generalnie na zyski w obszarze VC musimy poczekać zdecydowanie dłużej niż w przypadku PE. W przypadku private debt z reguły cykl rotowania aktywów oscyluje w granicach 3–5 lat, przy inwestycjach buy out w dojrzałe spółki mamy do czynienia z zamrożeniem kapitału na 5–7 lat, a dla VC musimy liczyć się z horyzontem inwestycyjnym wynoszącym nawet 7–10 lat.
Marcin Petrykowski: W ramach rynku PE/VC spotykamy się również z inwestycjami dokonywanymi przez tzw. aniołów biznesu, czyli zamożne osoby, które zasilają swoim kapitałem bezpośrednio spółki, stając się ich udziałowcami. Jest to obszar najbardziej ryzykowny, gdyż inwestorzy w tym przypadku nie korzystają z pomocy profesjonalnego zespołu, jakim dysponują firmy zarządzające funduszami. Na taki krok decydują się zazwyczaj zamożne osoby z własną historią przedsiębiorczą, czyli byli właściciele lub założyciele firm, którzy spieniężyli swój biznes. Dla nich naturalną formą inwestycji jest inwestowanie bezpośrednio w kolejne firmy. Takie podejście daje szanse na wysokie zyski, ale towarzyszy mu równie wysokie ryzyko. Dodatkowo wymaga ono dużego zaangażowania wiedzy i czasu inwestora w rozwój biznesu.
Znacznie mniej angażuje i wystawia na ryzyko inwestowanie za pośrednictwem wyspecjalizowanych podmiotów, dla których podstawowym biznesem jest zarządzanie tego typu inwestycjami. Ten rodzaj inwestowania pozwala uczestniczyć w rozwijaniu i budowaniu wartości poprzez przedsiębiorczość, nie pozostając fizycznie przedsiębiorcą. To ogromna zaleta tej klasy aktywów. W przypadku obligacji lub akcji nie mamy poczucia, że tworzymy nowy biznes i w jakimś stopniu stajemy się przedsiębiorcą.
Roksana Ciurysek‑Gedir: Na rynkach wysokorozwiniętych można spotkać całe rodziny, które inwestują bezpośrednio w przedsiębiorstwa. Ale nie zapominajmy, że to są profesjonaliści, których stać na utrzymanie własnej infrastruktury i ściganie się o atrakcyjne inwestycje z innymi profesjonalistami. Natomiast osoby zamożne, które nie zajmują się inwestycjami na co dzień, dywersyfikują swoje lokaty, przeznaczając ok. 1⁄4 kapitału na inwestycje alternatywne, z czego 1⁄3 w sektorze PE. A jeśli spojrzymy na tych najbogatszych klientów, to prawie połowa portfela znajduje się w inwestycjach alternatywnych, przy czym połowa z nich w PE.
Paweł Kubisiak: Jak rozpocząć przygodę z inwestowaniem poprzez rynek PE/VC na polskim rynku, by nie sparzyć się na starcie? Na pewno naturalną drogą jest opiekun klienta w banku…
Roksana Ciurysek‑Gedir: Jak najbardziej, tego typu możliwości pokazują klientom ich doradcy, którzy patrzą na portfele w sposób całościowy i wiedzą, kiedy zaproponować coś alternatywnego. Takie inwestycje są niezwykle ważne z punktu widzenia dywersyfikacji portfela, gdyż nie są skorelowane z rynkami i wykazują odporność na wahania koniunktury. Ale równocześnie trzeba mieć świadomość związanego z nimi ryzyka, takiego jak choćby ograniczona płynność. Doradca w bankowości prywatnej pracując indywidualnie z klientem, jest w stanie ocenić poziom jego akceptacji ryzyka i dzięki temu wie, jakie inwestycje zaproponować.
Tomasz Czechowicz: Ważne jest, aby zacząć inwestowanie od współpracy z profesjonalistami, którzy zajmują się tym obszarem od lat. Największą stabilność pokazały fundusze budujące wartość w segmencie buy out. Dzisiejsi liderzy rynku to ci sami gracze, którzy funkcjonowali na tym rynku 20–30 lat temu. Natomiast w segmencie VC przez ostatnie 20 lat wymieniło się aż 60–70% firm. To pokazuje, że inwestycje VC są trudniejsze i bardziej ryzykowne niż PE.
Marcin Petrykowski: Niezwykle istotny jest również aspekt edukacyjny przy współpracy doradców z klientami. Inwestycje PE/VC to klasa aktywów dla inwestorów o zaawansowanej wiedzy rynkowej. Potrzebna jest też transparentność funduszy, które powinny regularnie informować inwestorów o strategii, wynikach i modelu biznesowym, jaki przyjmują. Dlatego na początku swojej drogi inwestor powinien poświęcić trochę czasu na lepsze zrozumienie fundamentów branży i funduszy, w które chce się zaangażować.
ICAN BUSINESS ADVISORIndeks górny ®® poleca:
Jak obecność w cyfrowym świecie wpływa na biznes?
Nagranie jest częścią modułu szkoleniowego IBAIndeks górny ®® „Strategia i myślenie strategiczne”. Dostęp do wszystkich zasobów IBAIndeks górny ®® znajdziesz pod LINKIEM.
Paweł Kubisiak: Kilkakrotnie padło tu słowo „ryzyko”. W przypadku inwestycji PE mamy potencjalnie wyższe stopy zwrotu, uniezależniamy się od bieżących wahań rynkowych, ale wystawiamy się równocześnie na określone ryzyko. Na co narażają się inwestorzy działający w tym sektorze?
Marcin Petrykowski: Poziom ryzyka uzależniony jest od tego, w jaki fundusz inwestujemy, podobnie jak w przypadku inwestycji giełdowych. Należy jednak przyjąć, że jest to z założenia klasa aktywów o podwyższonym ryzyku. Dlatego przed podjęciem decyzji o wyborze funduszu warto przeanalizować, jak ten fundusz zarządza środkami w rozproszonej strukturze kilku inwestycji, jak zarządza ryzykiem i jaki osiągnął wynik w latach poprzednich. Oczywiście nie gwarantuje to sukcesu, ale daje pewien punkt wyjścia do podjęcia decyzji inwestycyjnej.
Tomasz Czechowicz: Gdy inwestujemy na warszawskiej giełdzie, mamy w praktyce dwie możliwości zarabiania. W przypadku akcji są to dywidenda i sprzedaż tych papierów z zyskiem. W przypadku obligacji są to odsetki oraz sprzedaż tych walorów przed terminem zapadalności lub dotrzymanie ich do końca. Różnica między PE a inwestycjami giełdowymi polega na tym, że segment pozagiełdowy oferuje całą paletę zarabiania na inwestycji. Możemy te akcje wprowadzić na giełdę i sprzedać, tak jak postępuje gracz giełdowy, możemy sprzedać spółkę inwestorowi strategicznemu, który może zapłacić więcej, licząc na efekt synergii, możemy sprzedać firmę kolejnemu funduszowi, a wreszcie możemy odzyskać pieniądze od samej spółki w formie udziałów w zysku czy wykupu akcji. Dlatego uważam, że inwestycja w tę samą spółkę jako PE jest mniej ryzykowna niż w akcje na giełdzie. Dowodem są straty poniesione przez inwestorów na rynku NewConnect, którzy kupowali akcje spółek zbyt niedojrzałych na parkiet giełdowy. Wiele firm tam notowanych powinno najpierw przejść etap VC, nauczyć się porządnie zarządzania, zbudować optymalną strategię i dopiero potem myśleć o rynku publicznym.
Roksana Ciurysek‑Gedir: Jednak na giełdzie mamy do czynienia z papierami wartościowymi o najwyższej płynności, a w przypadku inwestycji PE ta płynność nie występuje, kapitał zamrożony jest na kilka lat. To może być kluczowym ryzykiem dla niektórych klientów. Jeśli już się decydujemy na ten krok, to bądźmy przygotowani na to, że inwestując w fundusz PE, musimy dać szansę na zrealizowanie strategii prowadzącej do budowania wartości firmy. Dlatego te inwestycje są mniej płynne i trzeba czasu na realizację zysków. To cena, jaką płaci się za potencjalnie wyższą stopę zwrotu.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Znaczenie ratingu na rynku PE/VC »
Świadectwo wiarygodności
Jak oceny ratingowe pomagają inwestorom podejmować świadome decyzje, wspierają funkcjonowanie rynków kapitałowych, a także przyczyniają się do ich większej transparentności.
Paweł Kubisiak: Jak wygląda polski rynek PE/VC w porównaniu z takimi rynkami jak np. londyńskie City?
Roksana Ciurysek‑Gedir: Pod wieloma względami dopiero się rozwijamy, nasz rynek finansowy jest nieporównywalnie mniejszy od londyńskiego i nawet warszawska giełda, która jest liderem w swoim regionie, na tle największych parkietów jest wciąż bardzo mała. Na szczęście wszelkie trendy pokazują, że rynek rośnie i rozwija się w dobrą stronę.
Paweł Kubisiak: Wciąż jednak nie dorobiliśmy się symbolicznego jednorożca, który podbiłby świat, podobnie jak duńskie Lego czy fińska Nokia. Czego brakuje na polskim rynku, aby pojawił się polski odpowiednik Skype’a?
Marcin Petrykowski: Paradoksalnie, jedną z bolączek jest duży rozmiar naszego rynku, gdzie mamy 38 mln konsumentów. To powoduje, że polskie firmy najpierw koncentrują się na rynku lokalnym, a dopiero później myślą o ekspansji. Zupełnie inaczej wygląda to w krajach skandynawskich czy nadbałtyckich. Tam firmy od początku nastawiają się na rozwój globalny, gdyż ich lokalny rynek nie jest w stanie zapewnić im atrakcyjnego tempa wzrostu.
Paweł Kubisiak: Wynika z tego, że polskim przedsiębiorcom wciąż brakuje perspektywy globalnej. Wspominaliśmy już, że rozpoczynając przygodę z rynkiem PE warto w pierwszej kolejności dokładnie przyjrzeć się wybranemu funduszowi i uważnie przeanalizować jego doświadczenia i dokonania. A jakie firmy, Państwa zdaniem, warte są zainteresowania funduszy PE/VC?
Marcin Petrykowski: Jednym z atrakcyjnych segmentów inwestycyjnych jest obecnie rynek dóbr konsumpcyjnych, którego beneficjentami są takie firmy jak np. Dino, która niedawno zapewniła akcjonariuszom podczas debiutu giełdowego solidne zyski. Sieci handlowe rosną dzięki wysokiej konsumpcji, związanej ze wzrostem płac, niskim bezrobociem i dobrymi danymi makroekonomicznymi. Ale z branżą detaliczną związane są inne sektory, takie jak logistyka czy produkcja i wreszcie e‑commerce, które szybko rosną dzięki pędzącej konsumpcji. Drugi ważny segment związany jest z transformacją gospodarki cyfrowej. Nie mam tu na myśli samej transformacji technologicznej, ale przebudowę całego łańcucha wartości dzięki digitalizacji, co pozwoli uczestniczącym w tym procesie firmom uzyskać skalowalność ich biznesów.
Roksana Ciurysek‑Gedir: Nie sposób się nie zgodzić, że kluczowym obszarem, na który warto zwrócić uwagę jest obecnie cyfryzacja, która będzie budowała wartość spółek w ciągu co najmniej najbliższych 10 lat. Natomiast gdy spojrzymy na konsumpcję, można już dziś zauważyć fundusze, które koncentrują się na kobiecie jako konsumencie. Okazuje się bowiem, że to kobiety podejmują kluczowe decyzje o zakupach konsumpcyjnych.
Tomasz Czechowicz: Oprócz szans związanych z digitalizacją i rosnącą konsumpcją warto zwrócić uwagę na rosnącą atrakcyjność inwestycyjną spółek z obszaru CEE. Chiny nie są już tak atrakcyjne kosztowo i obserwujemy powolny proces powrotu produkcji i usług z Azji do Europy. Równocześnie coraz większą popularnością cieszą się europejskie centra usług wspólnych i firmy outsourcingowe. Jest sporo branż, w których centrale i siedziby zarządów pozostaną w Europie Zachodniej, bo globalne firmy za wszelką cenę będą utrzymywać markę niemiecką czy brytyjską. Ale produkcja, obsługa klienta, księgowość, IT, a nawet projektowanie lub badania będą już realizowane w naszym rejonie. I tu też warto szukać okazji inwestycyjnych.
PRZECZYTAJ TAKŻE: O budowaniu wartości poprzez aktywne inwestowanie »
Inteligentne pieniądze
Poziom zamożności Polaków systematycznie rośnie, co z roku na rok zwiększa zainteresowanie możliwością owocnego lokowania nadwyżek finansowych.