Zakończył karierę pięć lat temu, a wciąż pozostaje jednym z najbardziej rozpoznawalnych na świecie polskich piłkarzy. To trzeci, po Zbigniewie Bońku i Józefie Młynarczyku, polski triumfator Ligii Mistrzów. Sześćdziesięciokrotny reprezentant Polski mówi o podejmowaniu decyzji, rozwiązywaniu konfliktów i o tym, że trzeba wiedzieć, kiedy skończyć.
Bramkarz pełni w drużynie specyficzną rolę – nie biega jak inni po boisku, przez większość meczu nie oddala się od linii bramkowej, a jednak w kulminacyjnym momencie to on może przesądzić o losach meczu. Jak radzić sobie z tak dużą odpowiedzialnością i utrzymać koncentrację, gdy piłka znajduje się na połowie przeciwnika?
Pozycja bramkarza jest specyficzna, ale nie dlatego, że się nie biega, a dlatego, że niby jest się częścią zespołu, ale tak naprawdę obserwuje się wiele rzeczy z boku. Dlatego oprócz predyspozycji fizycznych niezwykle istotna jest właśnie zdolność do utrzymywania koncentracji od pierwszego do ostatniego gwizdka. Czasem wydarzenia na boisku toczą się błyskawicznie i nigdy nie wiadomo, kiedy padnie strzał w światło bramki. Dlatego obok koncentracji niezwykle istotna jest umiejętność podejmowania szybkich decyzji. Bramkarz może podjąć wyłącznie 100% trafnych decyzji. Jeżeli tych trafnych jest jedynie 99%, to ten 1% może oznaczać utratę gola.
Gdy w kluczowym momencie bramkarz uratuje drużynę przed utratą bramki, to koledzy chcą go nosić na rękach. Jeżeli jednak zawini przy utracie gola, musi liczyć się z falą niechęci najpierw ze strony kolegów z zespołu, a potem kibiców i mediów. Czy często musiał pan odpierać takie zmasowane ataki?
Bramkarz często naprawia błędy popełnione przez zawodników z pola, zwłaszcza kolegów z obrony. Nikt jednak nie naprawi jego błędów, dlatego trzeba wypracować zdolność do radzenia sobie z olbrzymią presją i znoszenia ewentualnej krytyki towarzyszącej utracie bramki. Mogą się z tym uporać tylko osoby silne, które przejdą odpowiednie treningi. Bez tego wypalają się nawet najbardziej utalentowani zawodnicy.
W szatni po meczu spotyka się 20 piłkarzy o różnych charakterach, którzy różnie postrzegają błędy na boisku i często oskarżają się wzajemnie o porażki. W karierze miałem mnóstwo takich konfliktowych sytuacji. Czasami sam miałem pretensje do obrońców, a czasami to oni obwiniali mnie za to, że wpuściłem gola, choć byłem przekonany, że to nie ja zawiniłem. Kłótnie miałem zresztą nie tylko w klubach, ale również w kadrze Polski, gdy zawodnicy obwiniali mnie za niepodanie im piłki. Tymczasem przebieg wydarzeń na boisku powodował, że akurat nie mogłem tego zrobić. Takie sytuacje się zdarzają i nie można pozostawić ich w zawieszeniu. Po meczu należy jak najszybciej i najdokładniej wyjaśnić wszelkie niedomówienia, by rozładować konflikt, zbierać doświadczenia i wyciągać naukę z popełnianych błędów.
Spędził pan dziesięć lat w Realu Madryt i w Liverpoolu. W ostatnim meczu, jaki pan zagrał w drużynie „Królewskich”, w 78. minucie zszedł pan z boiska w szpalerze utworzonym przez kolegów z drużyny, żegnany oklaskami przez kibiców. To musiała być wielka chwila i piękne ukoronowanie szesnastoletniej kariery piłkarskiej.
Jestem bardzo stały w uczuciach i dzięki temu, że nie zmieniałem pochopnie drużyn, byłem w stanie zbudować ze swoimi klubami silne i trwałe więzi. Spędziłem w Realu ponad 4 lata, mimo iż nie byłem tam pierwszym bramkarzem. Ale i zespół, i kibice docenili to, co robiłem, choć byłem jedynie zmiennikiem Ikera Casillasa. Nigdy nie zapomnę tej chwili, kiedy usiadłem w szatni tuż po pożegnaniu. Postanowiłem wówczas, że to musi być definitywny koniec mojej kariery piłkarskiej, bo lepszego zakończenia już nigdy nie będzie. Trzeba wiedzieć, kiedy skończyć, zamknąć pewien etap i poszukać nowych wyzwań.