Spytaj o najlepszą dla Ciebie ścieżkę rozwoju kariery: 22 250 11 44 | infolinia@ican.pl

Premium

Materiał dostępny tylko dla Subskrybentów

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Wybierz wariant dopasowany do siebie!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

X
Następny artykuł dla ciebie
Wyświetl >>

Ratunku, kupili nas Polacy

Premium

Magazyn IMR (Nr 10, sierpień - wrzesień 2021) · · 9 min
Powiększ tekst
Udostępnij
Pobierz pdf
Ratunku, kupili nas Polacy

Zakłady Rehagym w Bawarii przejmuje STK, polska firma, która wcześniej była ich podwykonawcą. Nowy właściciel wprowadza swoje porządki, nie bacząc na opinie załogi, w efekcie doprowadzając do odejścia kluczowych pracowników i niezadowolenia lokalnej społeczności, która ceniła sobie firmę z wieloletnią tradycją. Jak odzyskać zaufanie pracowników i otoczenia?

Mariusz Jeske, 36‑letni syn białostockiego przedsiębiorcy, właściciela firmy STK, specjalizującej się w produkcji sprzętu rehabilitacyjnego, wszedł energicznym krokiem do portierni zakładów Rehagym, liczącego się w Niemczech wytwórcy aparatury rehabilitacyjnej i medycznej.

– Dzień dobry, Mariusz Jeske, jestem umówiony z prezesem, panem Otto Blockiem – poinformował słabym niemieckim portiera.

– Tak, tak. Prezes już zapowiedział pana wizytę. – Starszy chudy mężczyzna bacznie przyglądał się obcokrajowcowi. – Proszę wejść. – Otworzył drzwi do części administracyjnej. – Pan prezes czeka. Sekretariat jest na pierwszym piętrze na lewo od schodów – dodał.

Mariusz podziękował i ruszył we wskazanym kierunku, dyskretnie się rozglądając. Wszędzie było schludnie, czysto, wyraźnie też czuło się wieloletnią historię zakładów. Jedno ze zdjęć wiszących na ścianie pokazywało położenie kamienia węgielnego pod budynek fabryki w 1917 roku. Mariusz zatrzymał się na chwilę, poprawił krawat i marynarkę i wszedł do sekretariatu właściciela, a zarazem CEO firmy. Kobieta po pięćdziesiątce, jak zanotował w pamięci, podniosła głowę znad papierów i spojrzała wyczekująco na gościa.

– Mariusz Jeske – przedstawił się. – Jestem…

– Czekamy na pana. – Szeroko się uśmiechnęła. – Szef już zapowiedział, że przyjedzie pan do nas. – Podniosła się i podeszła do drzwi gabinetu prezesa. Zapukała i zaanonsowała: – Szefie, pan Jeske do pana.

Mariusz poznał Otto Blocka kilkanaście miesięcy wcześniej, kiedy uczestniczył w negocjacjach dotyczących zakupu niemieckich zakładów. Obie firmy współpracowały od kilkunastu lat. STK dostarczał Rehagym komponenty do wózków inwalidzkich, a Niemcy sprzedawali je pod własną marką na swoim rynku. Kiedy półtora roku temu, po śmiertelnym wypadku syna, Otto Block napomknął o zamiarze sprzedaży firmy, ojciec Mariusza, prezes STK, uznał, że zakłady Rehagym mogą być niezłą perspektywiczną inwestycją, dzięki której jego firma zrealizuje dwa cele – wejdzie na światowy rynek z produktami, które będą miały prestiżowy i liczący się globalnie certificate of origin, czyli świadectwo pochodzenia. Towary spod znaku Made in Germany są postrzegane jako te, które spełniają wysokie normy jakości, są nowoczesne i funkcjonalne. Stary Jeske miał dość przekonywania globalnego rynku, że sprzęt Made in Poland nie odstaje jakością, funkcjonalnością czy nowoczesną technologią od podobnego z Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Korzystny stosunek jakości do ceny, wysoka wytrzymałość oraz niskie koszty eksploatacji, serwisowania czy części zamiennych były atutami, ale brak renomy, którą dojrzałe zachodnie firmy wypracowywały przez dziesięciolecia, sprawiał, że sprzedaż nie była w jego ocenie tak duża, jak mogłaby być. Poza tym zakup marki Rehagym mieścił się w strategii ekspansji zagranicznej. Plusem były również dobre relacje między właścicielami oraz fakt, że Otto Block doskonale znał fabryki w Polsce, dział badań i rozwoju, tutejsze standardy pracy i familijną, podobną do niemieckiej, atmosferę. Kiedy Jeske złożył ofertę Blockowi, ten nie zastanawiał się zbyt długo. Panowie usiedli do stołu, omówili warunki, cenę i etapy przejęcia. Ustalili też, że Mariusz przeprowadzi się do Bawarii, obejmie stanowisko dyrektora generalnego i pokieruje dalej zakładem. Samo przygotowanie transakcji, due diligence i proces przejęcia scedowali na podwładnych.

– Trema? – zapytał Block.

– Nie. – Mariusz błysnął zębami. – Już w czymś takim uczestniczyłem, kiedy kupowaliśmy udziały w angielskim zakładzie protez.

– No tak, pana ojciec prowadzi firmę z dużym rozmachem.

– Inaczej nie byłoby nas stać na pana firmę – z nieukrywaną satysfakcją stwierdził Mariusz.

Otto Block wciąż miał wątpliwości dotyczące sprzedaży Rehagym i pewność siebie młodego Polaka wyraźnie mu się nie spodobała. Zakłady były dla niego „całym życiem”. Wprowadził go do nich Hermann Baumann, jego wuj, brat matki. Block znał każdego pracownika i jego rodzinę. Orientował się, komu urodziło się dziecko, czyje dostało się na studia, kto chorował i na co. Kiedy było trzeba, wspomagał swoich pracowników radą, dofinansowywał naukę, sponsorował lokalne wydarzenia kulturalne. Firma mocno wrosła w lokalną społeczność. Ludzie byli dumni z renomy, jaką cieszyły się jej wyroby, dlatego informacja, że właścicielem Rehagym będzie ktoś inny, wzbudziła spore zaniepokojenie. Atmosfera stała się jeszcze bardziej napięta, kiedy pracownicy dowiedzieli się, że „kupił ich Polak”. Jeszcze wczoraj słyszał przez otwarte okno dyskusję swoich pracowników.

– Poczujemy na własnej skórze „polnische Ordnung”. – Hans Fischke, jeden z najstarszych pracowników, splunął na trawnik z wyrazem dezaprobaty

– Nie kracz. Stary nie jest głupi. Nie sprzedałby firmy, gdyby nie miał zaufania do Polaków – odezwał się Martin Grass. – Współpracują z nami od lat. Nie będzie źle – uspokajał bardziej siebie niż kolegę.

– Nie kracz. Stary nie jest głupi. Nie sprzedałby firmy, gdyby nie miał zaufania do Polaków – odezwał się Martin Grass. – Współpracują z nami od lat. Nie będzie źle – uspokajał bardziej siebie niż kolegę. Podobne rozmowy toczyły się wszędzie, w firmie i poza nią. Atmosfera była minorowa, choć Otto Block cały czas łagodził nastroje, tłumaczył swoją decyzję, zapewniał, że nowy prezes nada Rehagym impuls rozwojowy, wyrwie ją ze stagnacji, wprowadzi nowoczesne wzornictwo, materiały i technologie.

Niechęć załogi czuć było w powietrzu, kiedy Mariusz wszedł do stołówki. Zasępione, poorane zmarszczkami twarze, badawcze spojrzenia, ręce splecione na piersiach wyraźnie pokazywały, że jest tu intruzem.

– Moi drodzy, obiecałem, że dziś przedstawię wam nowego prezesa – zaczął stary właściciel. – To pan Mariusz Jeske. Przywitajmy go brawami. – Z pierwszych rzędów rozległy się słabe oklaski, dlatego Block kontynuował: – Pan Jeske od teraz zajmie moje stanowisko, choć zapewne będę mu służył radą. Jeszcze raz wam dziękuję za kilkadziesiąt lat wspólnej pracy. Mam nadzieję, że będziemy się od czasu do czasu widywać na wspólnych imprezach, które Rehagym co roku organizuje dla lokalnej społeczności. – Odchodzący prezes ukłonił się zespołowi i dokończył: – Teraz zostawiam was z nowym szefem.

– Dzień dobry. Przepraszam za ewentualne błędy, ale dopiero uczę się waszego języka – zaczął Mariusz. – Cieszę się, że przejmuję pałeczkę od pana Blocka, świetnego stratega i doświadczonego lidera. Mam nadzieję, że nie zawiodę waszego zaufania i razem wprowadzimy firmę w XXI wiek. Zmiany są oczywiście niezbędne, ale zanim podejmę ważne decyzje, najpierw muszę dobrze poznać procesy i oczywiście ludzi. Chcę wiedzieć, kto się czym zajmuje, jakie ma kompetencje, za co odpowiada – mówił. Jego niemiecki był chropawy, ale mimo to, mimo pomyłek składniowych i niepoprawnie użytych wyrazów, pracownicy z uznaniem przyjęli fakt, że się starał. – Jeżeli macie pytania, proszę, śmiało pytajcie – skończył.

Pytań nie było. Załoga wróciła do pracy.

Po miesiącu

– Przepraszam za warunki, ale jeszcze nie znalazłem nic godnego uwagi do wynajęcia. – Mariusz Jeske uścisnął dłoń Katarzyny – młodej kobiety, cenionej w macierzystych zakładach specjalistki od marketingu. – Są już TomekKazik.

Zostało 45% artykułu.

Materiał dostępny tylko dla subskrybentów

Dołącz do subskrybentów i korzystaj z treści Premium!

Jesteś subskrybentem? Zaloguj się »

Lidia Zakrzewska

Redaktor zarządzająca "ICAN Management Review".

Marta Szczerbakowicz

HR Manager w firmie WillisTowers Watson

Polecane artykuły