Wielu przedsiębiorców na pytanie o wdrożenie strategii CSR w ich firmie odpowiada twierdząco. Kiedy dociekam, na czym w praktyce polega ich społeczne zaangażowanie – mówią: to filantropia. Najwidoczniej nie rozumieją, że CSR to nie sposób, w jaki wydajemy pieniądze, ale – w jaki… zarabiamy.
Filantropia towarzyszy nam od zarania dziejów. Bogaci wspierają potrzebujących, przekazując sumy pieniędzy na – jak to się powszechnie określa – zacny cel. Na szczodrość zamożnych może liczyć indywidualna osoba, grupa lub instytucja. Upowszechniło się to już w epoce pozytywizmu, gdzie różnice dochodowe między bogatymi a biednymi powiększały się. Pomoc – przede wszystkim w postaci zastrzyku gotówki – dostawali ubodzy, a także placówki: sierocińce i szpitale. Wspierano głównie doraźnie. Pojawiał się cel, za nią kwesta zazwyczaj w postaci balów i aukcji charytatywnych.
Zdawać by się mogło, że jest to mydlenie oczu. Kamuflaż dla bogaczy w poszukiwaniu rozrywki i dobrego samopoczucia. Może i tak jest, ale trzeba przyznać, że każdy sposób niesienia pomocy jest dobry – niezależnie od pobudek.
Obecnie filantropię najprościej realizuje się za pomocą NGO‑sów. W ostatnich latach namnożyła się ilość organizacji tego typu i przybudówek wielkich przedsiębiorstw. Każda znacząca instytucja posiada swoją własną fundację. Nawet jeśli zapanowała na to moda, to tylko chylić czoła przed takimi trendami. W 2014 roku zarejestrowanych było w Polsce 17 tys. fundacji i 107 tys. stowarzyszeń. Fundacje zbierają pieniądze na pomoc ludziom chorym i ubogim, sponsorują sportowców i artystów. Bez dwóch zdań – są to świetne inicjatywy, bez których wielu ludzi nie byłoby w stanie funkcjonować lub się rozwijać. Dlaczego zatem tak alergicznie reaguję na wieść, że biznes realizuje ideę społecznie odpowiedzialnego biznesu poprzez fundację?
Krótko mówiąc, odbieram to jako pójście drogą na skróty i powierzchowne potraktowanie tematu odpowiedzialnego zarządzania przedsiębiorstwem. Jedną sprawą jest szybkie zagłuszanie wyrzutów sumienia, a już czymś zupełnie innym świadome działanie mające poprawić otaczającą nas rzeczywistość w dłuższej perspektywie czasowej. CSR to nie sposób, w jaki wydajemy pieniądze, ale – w jaki zarabiamy.
Jeżeli mówimy o CSR, to myślimy o zrównoważonej strategii firmy. O działaniach u podstaw, które zapewnią nam i następnym pokoleniom bezpieczną przyszłość. Dlatego tak ważne jest, żeby każda firma zrozumiała, że posiada moc sprawczą, by zmienić świat na lepsze. Firmy transportowe powinny posiadać flotę aut, które ograniczają produkcję spalin. Koncerny samochodowe zapewniać ekologiczne rozwiązania w pojazdach opuszczających ich fabryki. A sklepy zamawiać produkty od lokalnych przedsiębiorców, żeby unikać pozostawiania śladu węglowego i wspierać sąsiedzką przedsiębiorczość.
I to się właśnie nazywa odpowiedzialny biznes. To próba minimalizowania negatywnej strony swojej działalności, gdyż niemożliwe jest całkowite wyeliminowanie jej szkodliwych skutków ubocznych dla planety lub społeczeństwa. Reperkusje bezmyślnej i nastawionej na szybki zysk biznesowej aktywności już odczuwamy – zmiany klimatyczne, wymierające gatunki zwierząt, pauperyzacja społeczeństwa, zwiększające się nierówności dochodowe, choroby cywilizacyjne.
W Bangladeszu lub w Kambodży samo wybudowanie szkoły przez zachodnich sponsorów nie wypełni klas, jeżeli rodzice tych dzieci będą pracować w szwalniach za kilka dolarów dziennie. Żeby nakarmić rodzinę i zapewnić jej środki do życia, matki poślą swoje potomstwo do pracy. Poza tym trudno skupić się na nauce, gdy burczy w brzuchu. Zachodni przedsiębiorcy, którzy zamawiają produkty z tej azjatyckiej części świata, powinny zapewnić godziwe stawki tamtejszym pracownikom oraz bezpieczne warunki pracy. Jak się okazało, koncern odzieżowy H&M po podwyższeniu pensji pracownikom z tamtejszych fabryk nie musiał zwiększać cen swoich produktów – i nadal odnotowuje olbrzymie zyski.
Tragedia w Rana Plaza w Bangladeszu wymusiła na wielkich korporacjach wprowadzenie zaostrzonych procedur dotyczących panujących tam zasad BHP. Etyka zachodniego przedsiębiorcy wymaga od niego, aby nie zaniżał standardów swoich poczynań ze względu na sprzyjające temu okoliczności. Niestety potwierdza się jednak powiedzenie, że okazja czyni złodzieja. Na nic standardy i kodeksy etyczne, kiedy szybki zysk jest na wyciągnięcie ręki. Czasami bezsilne jest prawo, gdyż biznesowe działania dotyczą także kondycji życia pracownika, na które nie ma paragrafów.
Bez wątpienia biznes ma wiele do powiedzenia w dzisiejszym świecie. Posiada duży wpływ na jakość życia ludzi. Dlatego tak ważne jest, aby w swojej działalności wdrożył dobre praktyki CSR. Nie zwlekał z tym do emerytury jak Bill Gates i niekoniecznie rozdawał majątek jak Mark Zuckerberg. Ci miliarderzy są przykładami tradycyjnej filantropii. Szlachetnej, ale powierzchownej. Rozdającej, a nie inwestującej. A szkoda, bo wędka lepsza jest od ryby. Ponadto pomoc finansowa jest często odbierana negatywnie przez obdarowanego. Jawi mu się jako jałmużna, odzierająca go z szacunku do samego siebie i podkopująca samoocenę.
Bo tak naprawdę nie chodzi o pieniądze, ale o to, by dać szansę na lepszy start. Przykładem może być logistyczna firma Raben, która działa na rzecz zmniejszenia emisji COIndeks dolny 22, współpracuje ze spółdzielniami inwalidów i angażuje się w przewożenie jedzenia z krótkim terminem ważności do banków żywności. I takie kompleksowe podejście do wpływania na poprawę rzeczywistości nazywam realizacją koncepcji CSR. Spożytkowanie swojego biznesowego potencjału do niesienia pomocy przy jednoczesnym dążeniu do zagwarantowania zrównoważonego rozwoju swojej działalności. Dlatego kibicuję każdej inicjatywie charytatywnej, ale prawdziwej inspiracji poszukuję w mądrej i odpowiedzialnej działalności biznesowej. Takiej, która zadba o nasz dobrostan, pomyśli o ochronie środowiska, o odnawialnych źródłach energii, o work‑life balance**. Bo to nie jest czas na półśrodki**. Jeżeli biznes nie potraktuje poważnie wyzwań ujętych w strategii CSR i będzie się zasłaniał półśrodkami (do których należy działalność charytatywna) – może się okazać, że nie będzie miał komu pomagać. Jest prawdopodobne, że nas na tej planecie już nie będzie.