Teoria agencji szczególnie doskwiera spółkom, w których zarząd koncentruje się głównie na swojej obecnej kadencji, a co za tym idzie – na wynikach najbliższych 2–3 lat. Chcąc się przypodobać akcjonariuszom, nie zastanawia się, czy jego działania w perspektywie długoterminowej są korzystne dla organizacji, którą zarządza.
Pomijając spółki z WIG20, w których decydujący głos ma Skarb Państwa, na GPW jest notowanych bardzo dużo spółek określanych jako właścicielskie, rodzinne. Większościowym albo decydującym akcjonariuszem są w nich założyciele biznesu, jak na przykład w: AB, Asseco, Amice, CCC, CD Projekcie, Dino, Forte, W.KRUK, LPP czy Wieltonie. W takich organizacjach znacznie łatwiej uwolnić się od zarządzania krótkoterminowego z dwu- lub trzyletnią perspektywą. Założyciele, którzy do dziś pozostają na stanowiskach prezesów, kreują wieloletnie strategie rozwojowe firm. Nie wahają się wytyczać sobie celów, które analitycy rynkowi na początku określają jako co najmniej ryzykowne. Lista tych spółek, szczególnie średnich, jest długa. Przykładem może być TIM Krzysztofa Folty, który postanowił przenieść firmę w obszar e‑commerce, gdy inni o tym jeszcze nie myśleli. Obserwowałem, jak rodziła się wizja, jak przekuwała się w strategię i jak wyglądała komunikacja między zarządem a częścią akcjonariuszy sprzeciwiających się tak radykalnej zmianie podejścia do sprzedaży. Jako wiceprezes zarządu CCC miałem okazję współtworzyć strategię ekspansji zagranicznej CCC i pamiętam, z jakim powątpiewaniem na początku przyjmował ją rynek.