Nowe wyzwania sprawiły, że Pratt & Whitney, blisko stuletnie przedsiębiorstwo zajmujące się produkcją silników do samolotów cywilnych i wojskowych, podjęło decyzję o gruntownej zmianie kultury organizacyjnej. O tym, jak przeprowadzić taką zmianę w dużej, międzynarodowej firmie i czego można się nauczyć z tak ambitnego procesu, opowiada Kevin P. Smith, wiceprezes ds. HR w Pratt & Whitney Canada, firmy posiadającej zakłady produkcyjne w Polsce.
Jak opisałby pan kulturę organizacyjną w Pratt & Whitney?
Nasza obecna kultura znajduje się w stanie przejściowym. Pratt & Whitney to organizacja złożona ze specjalistów nastawionych na rozwój nowych technologii i nowych systemów napędowych, które w przyszłości miałyby być używane na świecie. Nasza kultura w dużej mierze była zorientowana na wyniki. Dzięki solidnym procesom, procedurom oraz metodom operacyjnym udawało nam się osiągać wzrost i dostarczać klientom produkty najwyższej jakości, co jest szczególnie ważne w sektorze lotniczym. Silne nastawienie na realizację wyników przesłaniało nam jednak pewne problemy, z którymi obecnie staramy się uporać.
Do niedawna w naszej firmie raczej nie tolerowaliśmy błędów i nie pozostawialiśmy wiele miejsca na pomyłki. Nie akceptowaliśmy złych wiadomości, a pracownicy zawsze starali się podkreślać pozytywne aspekty każdej sytuacji. Nie było to wynikiem celowych zaniedbań, lecz chęci ludzi, by pracować dobrze i postępować właściwie. Z tego powodu obawiali się mówić o problemach oraz wyzwaniach, z którymi się zmagali. Moim zdaniem, w tamtym czasie kierownictwo niezbyt przychylnie odnosiło się do otwartej dyskusji. Tymczasem to właśnie znajomość istotnych informacji oraz swobodna rozmowa o trudnościach powodują, że firma może podjąć właściwą decyzję w odpowiednim czasie. Złe wieści nie stają się lepsze wraz z upływem czasu. Podobnie dzieje się, kiedy reagujemy na nie w sposób negatywny.
...
PRZECZYTAJ TAKŻE: Świadomie kreowana kultura organizacyjna »
Kulturę firmy kształtuje prezes
O tym, jak wywierać pozytywny wpływ na kulturę organizacyjną, mówi John van Etten.