Ten artykuł dostępny jest także w wersji audio. Zaloguj się lub zostań prenumeratorem i słuchaj bez ograniczeń!
Globalny producent części samochodowych Vulcanal musi wyłonić nowego szefa polskiego oddziału. Czy w lokalnej kulturze przedsiębiorstwa produkcyjnego lepiej odnajdzie się ktoś znający je od podszewki i cieszący się sympatią współpracowników oraz przełożonych, czy raczej osoba spoza branży, ale za to ze świeżym spojrzeniem i nowymi pomysłami?
Współpracownicy Marka Tamińskiego przyzwyczaili się, by planować letnie urlopy tak, by nie ominąć jego urodzin pod koniec lipca. Podczas trwających zwykle do późnej nocy przyjęć w ogrodzie jego domu pod Krakowem Marek był w swoim żywiole. Jednocześnie przygotowywał mięso na grillu, dolewał wina i długo rozmawiał ze wszystkimi gośćmi.
Jak zawsze świetna impreza - pochwalił gospodarza Karol Szynkiewicz, szef polskiego oddziału firmy Vulcanal, kiedy ten akurat podawał talerz grilowanego mięsa, gotowego do położenia na stole. Mam nadzieję, że kiedy już przejdę na emeryturę, nadal będziesz mnie zapraszał - uśmiechnął się szeroko.
Nie wyobrażam sobie, żeby mogło cię zabraknąć - odpowiedział Marek. Chociaż rozmawiał ze swoim szefem, mówił zupełnie szczerze. Przez ponad dwie dekady pracy w Vulcanalu przeszedł długą drogę od szeregowego inżyniera, zajmującego się elektryką w reflektorach samochodowych, do dyrektora ds. rozwoju nowych produktów. W tym czasie Marek zbudował w firmie doskonałe relacje - początkowo z kolegami, potem również z podwładnymi i wreszcie z całym zarządem firmy.